Obdarzono go cennemi przedmiotami, zabawkami, jakie zazwyczaj dostają dzieci. Miał więc małe zwierzęta, gazele, słonie, konie, krowy, ptaki, ryby i małe wózeczki, wszystko to zaś było ze złota i diamentów. Ubrania mu też znoszono wspaniałe, perły na szyję i bransolety osypane klejnotami.
Pewnego dnia bawił się w ogrodzie, a czuwająca nad nim Mahapradżapati pomyślała:
— Już czas, by się przyuczył nosić naramienniki i naszyjniki.
Posłała służącą po te stroje, ale, gdy przybrała malca, klejnoty utraciły cały swój blask, zaćmione lśnieniem, jakie promieniowało z samego dziecięcia. Zbliżyła się do niej bogini, mieszkająca pośród kwiatów ogrodu, i rzekła:
— Gdyby cała ziemia była ze złota, zaćmiłby jej blask jeden promień, bijący z tego dziecka, przyszłego kierownika świata. Gdy ono przy odzieje światłość swoją, gasną gwiazdy, księżyc i słońce. Cóż mu tedy po klejnotach, marnem dziele złotnika i szlifierza. Kobieto, zdejm zeń te świecidła, dobre w sam raz dla niewolników. Daj je służbie. On posiędzie klejnoty prawdziwe, a będą niemi myśli jego.
Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/023
Ta strona została przepisana.