— Któż to jest? wygląda jak sam bóg Sakra, lub Brabma!
Niebawem rozniosło się po mieście, że chodzi po ulicach, żebrząc, istota przedziwna, a wszyscy chcieli ujrzeć bohatera. Szły za nim tłumy, kobiety patrzyły z okien, on zaś kroczył poważnie, a kędy przeszedł, zostawiał światłość cudowną.
Jeden z widzów pospieszył do króla z zawiadomieniem, że któryś z bogów zapewne żebrze po ulicach, a król Vimbasara ujrzał Sidhartę z terasy pałacu swego i doznał olśnienia. Kazał mu dać obfitą jałmużnę i wyśledzić, gdzie ma pustelnię swoją. Dowiedział się tedy, że niezwykły żebrak przebywa na stoku góry, pod miastem.
Następnego dnia udał się tam i, zostawiwszy zdala świtę, zsiadł z konia, potem zaś zbliżył się do drzewa, pod którym siedział bohater. Przystanął w pewnej odległości i jął go podziwiać z czcią niezmierną.
Pokłoniwszy mu się nisko, rzekł:
— Rad jestem bardzo, iż cię ujrzałem, o panie. Nie przesiaduj że tu samotny na górze, bo czyż przystoi ci spać na gołej ziemi? Jesteś piękny, młody, nie opuszczaj tedy królestwa mego, ale zamieszkaj w mieście, gdzie ci dam paląc i zaspokoję wszystkie pragnienia twoje.
Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/069
Ta strona została przepisana.