z nim mówili. Jestem stary, Udayinie, i śmierć wokoło mnie krąży. Pożyję jeszcze może trochę, ale na długie życie nie mam już nadziei. Chciałbym jednak zobaczyć syna. Byłeś mu ongiś serdecznym przyjacielem, jedź tedy, a przyjmie cię chyba, jak najlepiej. Powiedz mu, jak jestem smutny i jak za nim tęsknię, a wzruszy go to na pewno.
— Pojadę, o panie! — odparł Udayin.
Wyruszył i jeszcze zanim stanął w lasku bambusowym, postanowił zostać mnichem. Poruszony jednak słowami króla, rzekł sobie:
— Powtórzę mistrzowi, co mówił Sudhadana,
a pewnie zdjęty litością, odwiedzi starca.
Mistrz przyjął z radością Udayina w poczet uczniów swoich.
Skończyła się właśnie zima, Udayin osądził, że nadszedł czas sposobny do podróży, i rzekł do Buddy:
— Drzewa rozwijają pąki i liście się rozwijać
zaczynają, zaś poprzez gałęzie świeci czyste słońce.
Nadszedł czas podróży, o Mistrzu, niema już
chłodu, a nie nadeszły jeszcze upały, ziemię
okrywa soczysta zieleń. Znajdziemy w drodze
z łatwością pożywienie. Nadszedł czas podróży.
Spojrzał nań łagodnie Błogosławiony i spytał:
Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/131
Ta strona została przepisana.