był mały i niepozorny, drugi duży i miły z wejrzenia. W małym żyło mnóstwo ryb, duży zarastały lotosy niezliczone. Pewnego upalnego lata wysechł, doszczętnie niemal, mniejszy stawek, większy jednak pod ochroną lotosów zachował dostatek wody. Przechodząca pomiędzy niemi czapla przystanęła, podniosła jedną nogę i jęła dumać.
— Dużo tu ryb i smakowicie wyglądają. Ale zwinne są, przeto uciekną, nim złapię którąś z nich. Lepiej użyć podstępu. Biedne rybki! Jakże im źle w tym wyschłym niemal stawku! A obok jest duży, pełen wody, gdzieby mogły pływać do woli!
Jedna z ryb spostrzegła czaplę, dumającą, jak asceta, i spytała:
— Na czemże to dumasz tak głęboko, czcigodny ptaku?
— Dumam istotnie, o rybo, — odparła czapla — a to właśnie nad losem ryb, nad ich smutnym losem.
— Nad naszym smutnym losem? Cóż masz na myśli?
— Żyjecie w płytkiej wodzie, słońce pali coraz mocniej, wody coraz mniej, jakiż was tedy czeka los, gdy staw wyschnie do dna? O biedne ryby!
Wysłuchawszy słów czapli, popadły ryby w przerażenie wielkie i jęły wołać:
Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/133
Ta strona została przepisana.