Visvantara całował ojca, Madri upieściła dzieci, Dżalina i Krysznadżinę, a królowa Fusati spłakała się z rozczulenia. Mieszkańcy wydali okrzyk ku czci Visvantary, gdy przekroczył bramę miasta.
— Otóż wiedzcie, że Visvantara, to ja. Wy mnie dziś czcicie, jak jego niegdyś czczono, ja zaś powiadam wam, wstąpcie na drogę wyzwolenia.
Umilkł Błogosławiony. Słuchający z uwagą Sakjowie skłonili mu się i odeszli, atoli żadnemu nie przyszło na myśl zaofiarować mu jedzenie na dzień następny.
Na drugi dzień kroczył Mistrz ulicami miasta i, chodząc od domu do domu, żebrał pożywienia. Poznawszy go rychło, mówili sobie mieszkańcy Kapilavastu:
— Oto dziwny widok. Sidharta, syn królewski, dawniej lśniący od szat wspaniałych, teraz chodzi w żebraczej szacie zakonnika, prosząc jałmużny.
Jedna, ze służebnych Gopy, wyszedłszy z pałacu, dowiedziała się, o czem mówi miasto, i zawiadomiła panią swoją co prędzej, mówiąc: