zgrzeszyła, on sam przyjdzie do mnie, a wówczas oddani mu cześć powinna.
Mistrz wstał od stołu i poszedł do komnat Gopy, która, zrzuciwszy piękne szaty, zasłony i klejnoty, przyodziała się suknią zgrzebną, rudawą, mniszą. Ten widok rozradował Mistrza, a Gopa padła mu do stóp i cześć oddała.
— Pragnęłam, jak widzisz, naśladować cię strojem i innemi też rzeczami. Jadam, jak ty, raz na dzień tylko, nie sypiam w łożu, jeno na tej oto ławie. Nie używam też wonności i kwiatami nie przystrajam głowy.
— Znam cnoty twoje, Gopo! — odparł Mistrz. — Chwałę ci to przynosi. Żadna chyba kobieta nie miałaby siły tak czynić!
Usiadł i jął mówić:
— Zaprawdę, nie można ufać kobietom. Na jedną dobrą i mądrą znajduje się tysiąc szalonych i złych. Bardziej nieuchwytną jest kobieta, niż ślad ryby mknącej w wodzie. Jest okrutna, jak rozbójnik i jak on podstępna. Miesza prawdę z kłamstwem i bierze jedno za drugie. Doradzałem nieraz uczniom moim, by unikali kobiet, nie odzywając się do nich nawet. Ty jednak, Gopo, nie jesteś obłudną i wierzę cnocie twojej. Cnota to kwiat rzadki i chcąc go odnaleźć, musi kobieta
Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/159
Ta strona została przepisana.