Udał się tani i gdy jeno wkroczył, głos niebiański zawiódł go do Mistrza. Przyjęty łaskawie, złożył dar wspaniały gminie wiernych, a Błogosławiony przyrzekł mu, że niedługo przybędzie do Sravasti.
Wróciwszy do domu, jął dumać, gdzieby mógł godnie przyjąć Błogosławionego. Ogrody własne wydały mu się nie dość wspaniałe dla takiego gościa. Najpiękniejszy park miasta był własnością księcia Dżaty, to też umyślił kupić go.
— Sprzedam ci park, — powiedział książę — jeśli całą przestrzeń jego pokryjesz złotemi monetami.
Anatapindika przystał i, zwożąc złoto masami, pokrył całą przestrzeń z wyjątkiem wąskiego pasa ziemi. Nie czekając aż skończy, zawołał książę radośnie:
— Park jest twoją własnością, kupcze. Nie
pokrywaj już złotem tego skrawka ziemi!
Anatapindika przysposobił park na przyjęcie Mistrza i posłał zaufanego gońca do lasku bambusowego z wieścią, że oczekuje przybycia Buddy do Sravasti.
— O Czcigodny! — powiedział wysłannik. — Pan mój pada do stóp twoich i prosi, byś, jeśli cię oszczędziła choroba, dopełnił obietnicy. Czekamy na ciebie w Sravast.
Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/167
Ta strona została przepisana.