— Co mówisz! — krzyknął Nanda. — Jakże małpa ta może przypominać Sundarikę, która jest uosobieniem wdzięku i piękności?
— Czemże to różni się Sundarika od tej małpy? Obie są samicami i budzą żądzę samców. Wiem, że gotów jesteś lada chwila uciec z lasku, by pospieszyć w objęcia Sundariki, tu zaś, w pobliżu żyje samiec, pałający podobną namiętnością do tej małpy. Jedna i druga zestarzeje się, a wówczas spytasz, podobnie jak samiec, co było przyczyną
twego szaleństwa. Obie umrą i wówczas może obaj z samcem poznacie nicość namiętności. Sundarika nie różni się niczem od małpy.
Nanda nie zważał na słowa Błogosławionego. Wzdychał i marzył o Sundarice, smukłej, powabnej, tańczącej po kwietnej łące.
— Chwyć skraj mego płaszcza! — rozkazał Błogosławiony.
Nanda usłuchał i nagle ziemia zapadła mu niejako pod stopami, jego zaś porwał w niebo wir zawrotny. Za chwilę znalazł się w przecudnym parku, o złocistej ziemi, kwiatach z rubinów żywych i szafirów.
— Jesteś oto w raju Indry! -— rzekł mu Błogosławiony. — Otwórz śćmione oczy!
Nanda ujrzał łąkę ze szmaragdów, na niej zaś
Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/176
Ta strona została przepisana.