lub dłuższą niż Budda, popełni grzech ciężki i surowo ukarany zostanie.
Uczuł skruchę Nanda i zrozumiał, że prawdziwy święty winien być wolen pychy.
Mistrz przebywał właśnie w wielkim gaju pod miastem Vaisali, który został oddany na własność gminie wiernych, gdy mu doniesiono o chorobie ojca, króla Sudhadany. Król był starcem, zachorował ciężko, nie ulegało wątpliwości, że umrze, to też Mistrz postanowił udać się doń i, uniesiony w powietrze, przybył do Kapilavastu.
Król leżał smutny, dysząc ciężko i oczekując bliskiej śmierci, uśmiechnął się jednak na widok syna, a Mistrz rzekł mu:
— Długą przebyłeś drogę, o królu, i zawsze starałeś się żyć sprawiedliwie, nie żywiąc złych pożądań, nienawiści i nie mając umysłu gniewem zaćmionego. Szczęśliwy, kto z nawyku czyni dobrze. Miło jest, przeglądając się w wodzie, widzieć twarz swą wolną od plam, milej jeszcze atoli na czystą spoglądać duszę swoją. Duch twój, o królu, czysty jest, a śmierć spokojna, jak wieczór cichy.