dziecko. Odmawiasz mi nawet koniecznej oliwy i masła. Jeśli ci wstyd, to oddaj mnie w opiekę któregoś z uczniów, królowi Prasenadżitowi, albo kupcowi Anatapindice. Ach, niestety, nie istnieję dziś dla ciebie, a nie troszczysz się także o mające przyjść na świat dziecko. Samą rozkosz czerpać chcesz z miłości, a za nic masz sobie obowiązki.
— Kłamiesz! Wiesz to sama i ja wiem także, Cinko! -— odparł Mistrz, nie tracąc spokoju.
— Nie kłamię! — krzyknęła Cinka.
Mistrz pozostał dalej spokojny. Ale Indra słyszał i widział wszystko. Uznał, że czas pogrążyć zuchwałą Cinkę, zesłał tedy dwu bogów, którzy w postaci myszy wbiegli pod suknię Cinki i przegryźli sznurki, któremi przywiązała polano, tak, że spadło z łoskotem.
— Oto porodziłaś dziecko swoje, Cinko! — powiedział Mistrz ze śmiechem.
Wierni pełni wściekłości rzucili się na Cinkę, bili ją, pluli jej w twarz i obsypywali klątwami, tak że uciekła, płacząc z bólu, wstydu i złości. Nagle otoczyły ją czerwone płomienie, jakby gorejącą szatą, i zginęła w męczarniach ta kobieta, śmiąca miotać oszczerstwa na Buddę.
Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/202
Ta strona została przepisana.