gminy wiernych polega właśnie na takiem wzajemnem pouczaniu się mnichów.
— Nie wasza to rzecz uczyć mnie co złe, a co dobre! — odpowiadał. — Oszczędźcie sobie napomnień waszych.
— Nie mów tak! — mówili mu dalej. — To się sprzeciwia prawu i dyscyplinie. Siejesz w gminie niezgodę, zmień się, żyj w spokoju z wszystkimi, unikaj sporów i pełń wiernie prawo.
Nic nie pomagało, postanowiono wykluczyć buntownika z gminy, on zaś oparł się i temu także, twierdząc, że jest niewinny, nie podlega niesprawiedliwej karze i zostanie pośród mnichów.
Wreszcie Mistrz wmieszał się do dysputy, usiłując łagodzić, i zaklinał mnichów, by porzucili wzajemne napaści i wspólnie żyli dla świętego dzieła. Ale nie słuchano go, a nawet pewnego dnia rzekł mu zuchwale jeden z mnichów:
— Zachowaj spokój, Mistrzu, i nie narzucaj nam rad swoich. Osiągnąłeś poznanie prawa, rozmyślaj nad niem przeto i rozkoszuj się tem. My wiemy, o co nam idzie, i mimo sporów, każdy trafi na drogę swoją. Medytuj tedy i milcz!
Mistrz nie rozgniewał się wcale. Usiłował przemówić, gdy mu jednak przeszkodzono, poznał, że nie opanuje zwaśnionych mnichów w Kausambi,
Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/206
Ta strona została przepisana.