niewdzięczności. Widząc, jak jest smutny, słoń zbliżył się, spojrzał nań życzliwie, potem zaś przyniósł mu pożywienie i wodę.
Odpocząwszy, dotarł Mistrz do Sravasti i znalazł ukojenie w parku Dżety.
Nieraz wspominał jednak z bólem o mnichach z Kausambi. Otóż jednego ranka ujrzał ich u wnijścia do parku. Bardzo byli przygnębieni, nie dostawali jałmużny od mieszkańców, oburzonych tem, co uczynili Mistrzowi, tak że wkońcu zdecydowali się iść przeprosić go. Winny mnich uznał swój błąd, został łagodnie ukarany, przeciwnicy jego i obrońcy obustronnie zaświadczyli, iż nie mieli słuszności i przyrzekli przestrzegać ściśle prawa. Przepoiło to Mistrza radością wielką i wszelkie spory w gminie ustały.
Pewnego dnia wyruszył do Radżagrihy.
Niedaleko tego miasta osiadł w polu bramin, imieniem Bharadvaja. Był to czas żniw i bramin odpoczywał właśnie po pracy wraz ze służbą swoją. Śmiano się i śpiewano. Mistrz wyciągnął ku zebranym miskę żebraczą. Niektórzy poznali go, oddali mu pokłon, udzielili chętnie jał-