Słysząc tę odpowiedź Mistrza, Alavaka padł przed nim twarzą na ziemię, oddał mu hołd i przyrzekł porzucić dzikie obyczaje, potem obaj udali się do pałacu króla w Atari.
— Królu! — zawołał bóg. — Zwalniam cię od
zobowiązania twego!
Rozradował się król jak nigdy dotąd, a poznawszy wybawcę, zawołał:
— Wierzę w ciebie, o panie, który ocaliłeś mnie
i lud mój, wierzę i żyć będę już tylko poto, by
głosić chwałę twoją, chwałę prawa i chwałę gminy
wiernych*
Devadatta był pyszałkiem, gniotło go jarzmo i pragnął zająć miejsce Buddy, Wiedział jednak, że liczyć nie może na pomoc mnichów w otwartym buncie i musi mieć za sobą króla, lub księcia.
— Król Vimbasara jest stary, — pomyślał pewnego dnia — a dzielny książę Adżatasatru pała żądzą objęcia co prędzej tronu. Muszę udzielić księciu kilku zbawiennych rad, a on dopomoże mi wzamian do zawładnięcia gminą wiernych.