przeto porzuć tę władzę, medytuj w spokoju nad przedziwnem prawem, które odnalazłeś, a oddaj w me ręce całą gminę wiernych. Mistrz uśmiechnął się drwiąco:
— Jesteś niezmiernie dobry, Devadatto, skoro troszczysz się tak dalece o mój spokój. Ale sam poznam godzinę, w której mam porzucić dzieło
moje. Narazie zachowani jeszcze rządy. Nie oddałbym ich zresztą nawet w ręce Sariputry, ani Madyalyayany, tych ludzi wybitnych, podobnych
jasnym pochodniom, ty zaś jąć się chcesz tego, Devadatto, człowieku o umyśle przeciętnym, który podobny jest zaledwo do mizernej lampki nocnej?
Devadatta skłonił się Mistrzowi z szacunkiem, nie mogąc atoli zagasić wściekłego błysku oczu swoich.
Mistrz wezwał Sariputrę i rzekł mu:
— Idź, Sariputro, do miasta i tam, chodząc po ulicach, głoś, by się strzeżono Devadatty, bowiem opuścił drogę zbawienia, a Budda nie bierze już odpowiedzialności za jego słowa i czyny. Devadatta nie jest już powolny prawu i zerwał związek z gminą wiernych, tak że występuje własnem jeno imieniem.
Zasmuciło Sariputrę to zlecenie, zrozumiał jednakże Mistrza i ogłosił w mieście hańbę Deva-
Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/218
Ta strona została przepisana.