co komu, Bo wskazuje na pana palcem pokryjomu.
Walek patrzy po izbie przez szklaną zasłonę I spostrzega owczarza ze Zakrzewa żonę, Razem z Rózią, jej córką, które w kącie obie Dziwiły się tej kusej, dziwacznej osobie. Wtedy chłopak z kieliszkiem stanął tuż przed niemi, Zrobił ukłon i zniżył kapelusz ku ziemi. — Tośta i wy tu przyszły? Jakże mi się mata? Co tak na mnie patrzyta? czy to mnie nie znata? Toć ja Walek, jenom się dzisiaj ubrał znowa, Czy nie piękny ja chłopiec? Do was, owczarzowa! — Równak on!.. Wej prawdziwie!.. O rety, o rety! Toć istny komedyant! — szeptały kobiety.
Owczarzowa kieliszek odepchnęła dłonią: — Idźcież sobie z tą wódką! Nie prosiłam o nią. — Przecież nie pogardzicie, pijcie, gdy częstuję; Patrzcie, jak to ten nowy mundur
Strona:Hieronim Derdowski - Walek na jarmarku.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.
— 32 —