niedołęga. Nie! tak skończyć nie chciałem! Co to? Bodajże cię! Wszak to dzisiaj przyjechał pan prezes, jak wiecie, Więc spieszyłem uczoną mu powiedzieć mowę, Cóż, gdy koniec zgubiłem, utraciłem głowę... Aha!... chciałem powiedzieć — by o moim losie I orderku u góry... znowu urwało się!... Już przypomniałem sobie... Więc tak jemu powiem: — Gdyż ponieważ ten tego, ex re... ten... albowiem Zacną mają osobę najmądrzejszą w grodzie, Która pieczą o ludziach ma jak i o trzodzie, Dzierży nocne stróżostwo jak urząd poboczny, Umie pisać i robić obrachunek roczny, Której majestatyczna władza i potęga... Jakoś próżno... ten tego... po odznakę sięga... Och! Toć znów zakończenie najlepsze mi ginie; Pastor kazał mi dodać coś tam po łacinie, Niby miało to znaczyć, że resztę odgadnie, A ten koniec mi zginął... tutaj!... to szkaradnie! Szu-
Strona:Hieronim Derdowski - Walek na jarmarku.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.
— 45 —