kać obywatele! Tu się gdzieś zapodział! Zgubić piękny ten koniec, któż by był się spodział!...
Takie burmistrz wyrzeka rozpaczliwe słowa, Aż się nad nim lituje wszystka straż ogniowa: Zaraz z bruku wokoło sprzątają kamienie, Aby znaleźć burmistrza drogie zakończenie. Pan dobrodziej na ziemi wciąż wydaje jęki, Nie chce przyjąć podanej ku dźwignięciu ręki, Póki mu się nie znajdzie stracona łacina, Tylko dalej się swojej zguby dopomina.
Już głęboko dokoła swego pryncypała Skrzętna rzesza pożarna ziemię rozkopała; Próżno psują ludziska haki i łopaty, Nigdzie znaleźć nie mogą opłakanej straty. Chcą nareszcie przeszukać burmistrza kieszenie, Może w której ów koniec znikł przez zapomnienie; Ale gdy jednę połę uniósł ktoś od fraka, Zaraz się pokazała niespodzianka taka, Że pod
Strona:Hieronim Derdowski - Walek na jarmarku.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.
— 46 —