spodem rozpróte były pantalony; Pękły znać, gdy raptownie został obalony. By więc znikła tak wielkiej sromoty przyczyna, Prędko poły ów człowiek ostrą igłą spina. Ale przy tej robocie ręka mu zadrgała.... Zakłuł igłą głęboko do tłustego ciała. Burmistrz jak też pręciutko na nogi nie wstanie! Sięga ręką, gdzie boli: — Co robisz gałganie?! Czy to na mnie w krawieckiem ćwiczysz się rzemiośle, Albo kpisz z mej osoby? Tłumacz mi się, ośle! Wtedy krawiec — a był to ów mądry faktorek, Co talarami Walka napchał sobie worek — Zaczął błagać burmistrza bijąc mu pokłony, Aby raczył go sądzić z łagodniejszej strony: — Prawda, — rzecze — że był to przypadek przeklęty, Ale teraz przynajmniej ma pan zad zapięty. — To, to... już mam... zapięty, zapięty zad! ślicznie! Już będę mógł zakończyć mowę retoryczdie... Zapięty zad! Ach
Strona:Hieronim Derdowski - Walek na jarmarku.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.
— 47 —