Strona:Hieronim Derdowski - Walek na jarmarku.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.
— 50 —

coś ma zugesteckt hinten unterm Fracke.
Prezes się zaczerwienił jak grzebień indyka: — To więc moją mi słabość ten śmiałek wytyka! Wie już, że ja choruję na hemeroidy, Że zapinanie tyle mnie nabawia biedy? Ha, to szpieg niebezpieczny, musiał mnie podpatrzeć! Tej sromoty nie można w żaden sposób zatrzeć! Rzekł pan prezes i spiesznie wskoczył do karety, Zaraz z miasta wyjechał. Był w gniewie niestety!
Mocno wtedy pan burmistrz stracił na humorze, Patrzy, jak pędzi prezes, i pojąć nie może, Czemby w ważnej tej chwili pokpił całą sprawę, Że mu tak niełaskawą prezes dał odprawę. Na to się cały tydzień uczył powitania, By pan prezes odjechał tak bez pożegnania!.. Aż się mu z oburzenia włos na głowie jeży, Bucha złością i sagi jak sowa na wieży, Mocno pięści zaciska i nogami tupa,