miało nadziei odebrania własności swojej, a tem bardziej jakiej nagrody, zaczęło opuszczać obóz; osobliwie gdy znaczniejsze osoby pod różnym pozorem powracały do domu. Mimo jednak zmniejszonych sił przez to uchodzenie wojska, wielu było takich, którzy trwali w chwalebnem przedsięwzięciu, a których imiona godne są, aby przeszły do potomności. Takiemi byli, oprócz obydwóch hetmanów, oboźny koronny Stefan Czarniecki[1], Jan Sobieski starosta jawornicki, którego imie kroniki nasze mieszczą w liczbie nam panujących, Potocki starosta winnicki, Cetner kasztelan halicki, Suchodolski, Sokolnicki, Korycki i innych wielu gorliwych o dobro ojczyzny. Z tem wszystkiem chęć dobra kilku nie mogła odwrócić nieszczęść które się zewsząd zlewały. Oprócz nieprzyjaciół domowych i Moskwy plądrujących granice, nowa burza wszczęła się od północy. Najprzód więc Stefan Czarniecki odebrał rozkaz od króla, aby część wojska ukraińskiego powróciła z nim do kraju, ale ten rozkaz tak był tajemny, iż nikt domyślić się nie mógł, dlaczegoby umniejszano sił hetmanowi, które i tak szczupłe były, aby się mógł oprzeć skutecznie potężnemu nieprzyjacielowi.
Odjazd Czarnieckiego był przyczyną wielkiego zażalenia Tatarów, którzy się użalali, iż im odbierano męża nieustraszonego serca, i walecznego w dobywaniu miast obronniejszych[2]. Wkrótce potem i hetman polny, z pułkami swemi wezwany od króla, zostawił samego tylko Stanisława Potockiego hetmana w. koronnego, który (jak powiedzieliśmy) postradawszy znacznej części piechoty i najlepszych w boju mężów, taki koniec obiecywał dalszej wyprawy, jakiego każdy mógł się spodziewać przy słabych siłach, w pośród największych rozruchów.
Strona:Historya Stefana na Czarncy Czarnieckiego.pdf/54
Ta strona została uwierzytelniona.