— Tak, rzekł generał, ze wszystkich dramatów — bo wy lubujecie się dziś w tem słowie, dodał spoglądając na Blondeta — ze wszystkich dramatów, w których objawił się palec boży, najstraszliwszy z tych które widziałem, był niemal że mojem dziełem...
— O, niech nam pan opowie, wykrzyknęła lady Barimore. Ja tak lubię drżeć.
— Upodobanie godne cnotliwej kobiety, wtrącił de Marsay, patrząc na uroczą córkę lorda Dudley.
— W czasie kampanji r. 1812, rzekł generał de Montriveau, stałem się mimowolną przyczyną okropnego nieszczęścia, które może ci się przydać, doktorze Bianchon — tobie, który zajmujesz się wiele duchem ludzkim, zajmując się ciałem — w rozstrząsaniu problemów woli. Była to moja druga kampanja; lubiłem niebezpieczeństwo i śmiałem się ze wszystkiego, ot jak młokos i prosty porucznik artylerji, którym byłem wówczas. Kiedyśmy przybyli nad Berezynę, w armji, jak wam wiadomo, nie było już dyscypliny, subordynacja znikła. Była to kupa ludzi wszelkich narodowości, ciągnących instynktownie z północy na południe. Żołnierze pędzili precz od ognia generała w łachmanach i boso, kiedy im nie przynosił drzewa ani jadła. Po przejściu tej słynnej rzeki rozprężenie było nie mniejsze. Wynurzyłem się spokojnie sam, bez zapasów, z bagien zembińskich i puściłem się szukać domu, gdzieby mnie chciano przyjąć. Nie znalazłszy nic, albo też wypędzony z domów które napotkałem, spostrzegłem szczęśliwie pod wieczór małą polską zagrodę, o której nic wam nie może dać pojęcia, chyba żeście widzieli drewniane domki w Dolnej Normandji, albo najbiedniejsze chałupy w Beauce. Mieszkania te składają się z jedynej izby, przedzielonej z jednego końca przepierzeniem z desek, przyczem mniejsza izdebka służy na spiżarnię. Mimo zmierzchu ujrzałem zdala lekki dym, wznoszący się z dachu. Spodziewając się znaleźć tam kolegów skłonniejszych do współczucia niż ci do których zwracałem się dotąd, szedłem dzielnie aż do zagrody. Wszedłszy, zastałem nakryty stół. Kilku oficerów, wśród nich jedna kobieta —
Strona:Honoryna; Studjum kobiety; Pani Firmiani; Zlecenie.djvu/125
Ta strona została przepisana.