Strona:Honoryna; Studjum kobiety; Pani Firmiani; Zlecenie.djvu/127

Ta strona została przepisana.

granic. Mówił <z akcentem, a głos miał conajmniej równie potężny, jak głos owego Oudet u Karola Nodier, zwłaszcza gdy komenderował lub kiedy był wzburzony. Trzeba go było słyszeć! Kiedy pułkownik był spokojny, błękitne jego oczy wyrażały anielski spokój, a gładkie czoło miało wyraz słodyczy. W czasie parady nikt w całej armji włoskiej nie mógł się z nim mierzyć. Sam Orsay, piękny Orsay, zgasł przy naszym pułkowniku podczas ostatniej rewji, jaką odbył Napoleon przed wejściem do Rosji. Wszystko było sprzecznością w tym wyjątkowym człowieku. Namiętność żyje kontrastami. To też nie pytajcie mnie, czy ten człowiek wywierał na kobiety ów nieodparty wpływ, pod którym natura wasza (tu generał spojrzał na księżnę de Cadignan) mięknie niby szkło pod ogniem dmuchawki. Ale, osobliwym trafem (obserwator umiałby może wyjaśnić to zjawisko), pułkownik mało liczył miłosnych podbojów lub może nie dbał o nie.
Aby wam dać pojęcie o jego gwałtowności, opowiem wam w dwóch słowach coś, na co patrzyłem w takim napadzie. Prowadzaliśmy armaty drogą bardzo wąską; po jednej stronie było dość strome zbocze, po drugiej las. W połowie drogi spotykamy się z drugim pułkiem artylerji, przed którym jechał pułkownik. Pułkownik każę się cofnąć naszemu kapitanowi, jadącemu na czele pierwszej baterji. Oczywiście, kapitan odmawia; pułkownik daje baterji znak, aby jechała naprzód. Mimo że podoficer starał się wziąć nieco w las, koło armatnie chwyciło nogę naszego kapitana, i złamało mu ją, strącając go z konia. Wszystko to stało się w jednej chwili. Nasz pułkownik, znajdujący się opodal, zgaduje sprzeczkę, nadjeżdża galopem, skacząc, przeciskając się między armaty a drzewa, narażając się na skręcenie karku. Wpada wprost na tamtego pułkownika, w chwili gdy nasz kapitan krzyczał: „Do mnie!“... spadając z konia. Nie, nasz włoski pułkownik to już nie był człowiek!... Piana wychodziła mu z ust, mruczał jak lew. Niezdolny wyrzec słowa ani nawet wydać krzyku, uczynił straszliwy gest, pokazując przeciwnikowi las i dobywając szabli. Dwaj pułkownicy