Dosłyszeliśmy wszakże krzyk kobiecy, zmięszany z tem złowrogiem i okropnem wyciem. Obróciliśmy się wszyscy pod wpływem nieokreślonej grozy; nie ujrzeliśmy już domu, ale wielki stos. Chata, którą wprzód zabarykadowano, stała w płomieniach. Kłęby dymu niesione wiatrem, przynosiły nam i chrapliwe dźwięki i jakiś wnikliwy zapach. O kilka kroków od nas szedł kapitan, który się przyłączył spokojnie do naszej karawany. Patrzyliśmy nań w milczeniu, nikt nie śmiał go pytać: ale on, zgadując naszą ciekawość, skierował palec prawej ręki ku piersi, lewą zaś wskazując pożar, rzekł: Son’io! Szliśmy dalej, nie czyniąc żadnej uwagi.
— Niema nic okropniejszego niż zbuntowany baran, rzekł de Marsay.
— Byłoby okropne zostawić nas z tym strasznym obrazem w pamięci, rzekła pani de Portenduère. Przyśni mi się...
— A jaka będzie kara owej pierwszej pana de Marsay? rzekł z uśmiechem lord Dudley.
— Kiedy Anglicy żartują, opatrują florety gałeczką, rzekł Blondet.
— Pan Bianchon może nam to opowiedzieć, rzekł de Marsay, zwracając się do mnie, bo widział ją umierającą.
— Tak, rzekłem, a jej śmierć jest jedną z najpiękniejszych jakie znam. Spędziliśmy z księciem ostatnią noc przy umierającej. Zapalenie płuc w ostatniem stadjum nie zostawiało żadnej nadziei; w wilję przyjęła Sakramenty. Książę zasnął. Księżna, obudziwszy się koło czwartej rano, dała mi, ze wzruszającym swą dobrocią uśmiechem, znak, abym poszedł spocząć; a przecież miała umrzeć! Wychudła do ostatnich granic, ale twarz jej zachowała cudowną czystość linji. Blada skóra podobna była do porcelany, za którą postawiono światło. Żywe oczy oraz rumieńce odbijały od tej delikatnej cery; fizjognomja oddychała spokojem. Zdawało się, że współczuje z księciem, a uczucie to płynęło z wzniosłej czułości, która w pobliżu śmierci nie miała już granic. Panowała głęboka cisza. Pokój, oświecony łagodnem światłem lampy, podobny był do
Strona:Honoryna; Studjum kobiety; Pani Firmiani; Zlecenie.djvu/130
Ta strona została przepisana.