Strona:Honoryna; Studjum kobiety; Pani Firmiani; Zlecenie.djvu/131

Ta strona została przepisana.

wszystkich pokojów chorych w chwili śmierci. Wtem zegar wybił godzinę. Książę zbudził się w rozpaczy że zasnął. Nie widziałem gestu zniecierpliwienia i żalu iż strwonił ostatnie chwile, przez które dane mu było oglądać żonę, ale to pewna, że kto inny niż umierająca mógłby się omylić. Ten mąż stanu, zaprzątnięty sprawami Francji, miał mnóstwo owych dziwactw, przez które ludzie genjalni uchodzą za szaleńców, ale których wytłumaczenie znajduje się w niezwykłej ich naturze i w walkach ich ducha. Usiadł koło łóżka żony i patrzył na nią. Umierająca wysunęła nieco rękę, ujęła dłoń męża i uścisnęła ją lekko, poczem łagodnym mimo iż wzruszonym głosem, rzekła:
— Drogi mój, któż teraz cię zrozumie?
Poczem, patrząc nań, umarła.
— Historje, które opowiada doktór, rzekł książę de Rhótorć, robią zawsze głębokie wrażenie.
— Ale łagodne, odrzekła panna de Touches.
— Och, pani, rzekł doktór, mam straszne historje w swoim repertuarze, ale każda ma swoją godzinę, w myśl tego ładnego powiedzenia, które przytoczył Chamfort, wkładając je w usta księciu de Froncas: „Między twoją anegdotą a obecną chwilą jest dziesięć butelek szampana“.
— Ale jest już druga, a historja Rozyny przygotowała nas, rzekła pani domu.
— Niech pan opowie, panie Bianchon!... błagano ze wszystkich stron.
Skoro doktór uczynił gest zgody, zapanowało milczenie.
— O jakie sto kroków od Vendôme, nad brzegami Loiry, rzekł, znajduje się stary ciemny dom, z wysokim dachem, a tak zupełnie samotny, że niema w pobliżu ani cuchnącej garbarni, ani lichej oberży, jaką widuje się prawie pod każdem miasteczkiem. Przy domu jest ogród, dochodzący do rzeki, w którym dawne szpalery rosną obecnie dziko. Wierzby, kąpiące się korzeniami w rzece, wyrosły szybko niby żywopłot i zasłaniają prawie zupełnie dom. Buj-