tacy. Czytał brewjarz jak jaki ksiądz i chodził regularnie na mszę, na wszystkie nabożeństwa. W kościele klękał o dwa kroki (zauważyliśmy to później) od kaplicy pani de Merret. Ponieważ obrał to miejsce od pierwszego razu kiedy zaszedł do kościoła, nikt nie myślał aby to było umyślnie. Zresztą, biedny chłopczyna ani nosa nie odrywał od książki do modlenia. Wieczorem, zawsze się przechadzał w górach, w ruinach zamku. To była jedyna rozrywka jaką miał: biedactwo, to mu przypominało rodzinne strony. Powiadają, że Hiszpan ja to same góry! Od pierwszych dni, zaczął wracać późno do domu. Z początku niepokoiłam się, widząc że wraca aż po północy, ale później przyzwyczailiśmy się do jego fantazji: brał klucz i nie czekaliśmy już na niego. Mieszkał w domu, który mamy przy ulicy Koszarowej. Parobek powiedział nam, że jednego wieczora, kiedy pławił konie, ujrzał zdala mego granda, pływającego w rzece jak ryba. Skoro wrócił, powiedziałam mu, żeby uważał na wodorosty; zdawał się nie rad że go widziano w wodzie. Wreszcie, proszę pana, jednego dnia, a raczej jednego rana, nie zastaliśmy go w pokoju, nie wrócił. Pótym szperała, aż ujrzałam pismo w szufladzie, gdzie było schowane pięćdziesiąt sztuk hiszpańskich dukatów, co to je nazywają portugalami i które warte były około pięciu tysięcy franków, i także djamentów na dziesięć tysięcy franków w zapieczętowanej skrzynce. W piśmie stało, że, w razie gdyby nie wrócił, zostawia nam te pieniądze i te djamenty, pod warunkiem żeby ufundować msze na podziękowanie Bogu za jego ucieczkę i też za jego zbawienie. W owym czasie żył jeszcze mój stary, pobiegł go szukać. I tu dopieroż historja! przyniósł ubranie Hiszpana, które znalazł pod wielkim kamieniem, w palisadzie nad rzeką od strony zamku, prawie nawprost Grande Bretèche. Mąż wyszedł z domu tak rano, że nikt go nie widział. Przeczytawszy list, spalił ubranie, i oznajmiliśmy, wedle życzenia hrabiego Feredia, że umknął. Podprefekt wypuścił za nim całą żandarmerję, ale ba! ani śladu. Lepas sądził, że Hiszpan się utopił. Ja, proszę pana, nie sądzę: raczej przypuszczam, że to było coś w związku z hrabiną
Strona:Honoryna; Studjum kobiety; Pani Firmiani; Zlecenie.djvu/143
Ta strona została przepisana.