Strona:Honoryna; Studjum kobiety; Pani Firmiani; Zlecenie.djvu/145

Ta strona została przepisana.

całą historję Grandę Bretèche. Aby dojść do celu, gotów jestem rozkochać Rozalję, jeśli trzeba.
— Rozaljo, rzekłem pewnego wieczora.
— Co, proszę łaski pana?
— Czy Rozalja nie jest zamężna?
Zadrżała lekko.
— Och, nie zbraknie mi chłopców, kiedy mi przyjdzie ochota szukać guza! odrzekła, śmiejąc się.
Opanowała szybko wzruszenie; wszystkie kobiety, od wielkiej damy do pomywaczki, mają ową sobie tylko właściwą zimną krew.
— Dość jest Rozalka świeża, apetyczna, aby jej nie brakło kawalerów! Ale powiedz mi, Rozalko, czemu, opuściwszy panią de Merret, zgodziłaś się do gospody? Czy pani nie zostawiła ci jakiego funduszu?
— Och, owszem! Ale widzi pan, to najlepsze miejsce w całem Vendôme.
Była to jedna z tych odpowiedzi, które, w języku sędziów i adwokatów, nazywają się uchylaniem pytania. Rozalja wydawała mi się w tej całej historji niby pionek, o którego rozgrywa się partja szachów; znajdowała się w samem centrum intrygi i prawdy; byłem pewny, że jest wpleciona w węzeł. To nie była zwykła miłostka, był w tej dziewczynie ostatni rozdział powieści; to też, od tej chwili, Rozalja stała się przedmiotem mych szczególnych starań. Przyglądając się bacznie dziewczynie, zauważyłem w niej, jak u większości kobiet którym poświęcimy szczególną uwagę, mnóstwo zalet. Była czysta, staranna, była ładna, to rozumie się samo przez się: posiadła niebawem wszystkie zalety, jakich żądza nasza użycza kobiecie, bez względu na jej stanowisko. W dwa tygodnie po wizycie rejenta, pewnego wieczora, lub raczej pewnego rana, bo było bardzo wcześnie, rzekłem do Rozalki:
— Słuchaj, opowiedz mi wszystko, co wiesz o pani de Merret.
— Och, odparła ze zgrozą, niech pan ode mnie tego nie żąda, panie Horacy!