Strona:Honoryna; Studjum kobiety; Pani Firmiani; Zlecenie.djvu/149

Ta strona została przepisana.

Rozalja zjawiła się niebawem. Pan. de Merret wyszedł naprzeciw niej, pociągnął ją do okna które wychodziło na ogród i rzekł z cicha:
— Wiem, że Gorenflot chce się z tobą żenić i że bieda tylko stoi na przeszkodzie waszym planom. Powiedziałaś mu, że nie wyjdziesz za niego, o ile nie uda mu się zostać majstrem... Idź więc po niego i powiedz mu, żeby tu przyszedł z kielnią i z narzędziami. Postaraj się aby nie budził nikogo: obsypię go dostatkiem ponad wasze marzenia. Tylko ani słowa nikomu, bo inaczej...
Tu zmarszczył brew. Rozalja pobiegła, odwołał ją.
— Weź mój klucz, rzekł. — Janie! krzyknął pan de Merret grzmiącym głosem.
Jan, który był równocześnie woźnicą i totumfackim hrabiego, rzucił partyjkę i przybiegł.
— Idźcie spać wszyscy, rzekł pan dając mu znak aby się zbliżył; poczem dodał cicho:
— Kiedy wszyscy będą spali, spali, rozumiesz mnie, przyjdziesz tu i dasz mi znać.
Wydając te rozkazy, pan de Merret ani na chwilę nie tracił z oczu żony: siadł spokojnie przy ogniu koło niej i zaczął opowiadać historję partyjki bilardu oraz dyskusje w klubie. Kiedy Rozalja wróciła, ujrzała, iż państwo rozmawiają z sobą spokojnie. Szlachcic dał właśnie świeżo tynkować wszystkie pokoje na parterze. Gips jest bardzo rzadki w Vendôme, transport podnosi jego cenę; to też pan de Merret sprowadził odrazu sporą ilość, wiedząc że zawsze znajdzie nabywców na to co zostanie. Ta okoliczność podsunęła mu pomysł, który wprowadził w czyn.
— Proszę pana, Gorenflot już jest, rzekła Rozalja cicho.
— Niech wejdzie, odparł hrabia głośno.
Widząc wchodzącego murarza, pani de Merret lekko zbladła.
— Gorenflot, rzekł mąż, idź przynieś cegieł z wozowni; weź