bonne przybył do Paryża bez wiedzy Oktawa, aby zasięgnąć wiadomości o katastrofie swego spadkobiercy. Szlachcic, który miał stosunki w dzielnicy Saint-Germain przez Listomerów, Lenoncourtów i Vandenessôw, usłyszał tyle plotek, prawd, fałszów o pani Firmiani, iż postanowił wybrać się do niej pod nazwiskiem pana de Rouxellay (nazwa jego majątku). Przezorny starzec, zamierzając odwiedzić rzekomą kochankę Oktawa, wybrał wieczór, który, jak się dowiedział, Oktaw miał obrócić na dokończenie jakiejś bardzo dobrze płatnej pracy: przyjaciel bowiem pani Firmiani zawsze miał wstęp do niej, której-to okoliczności nikt nie umiał sobie wytłumaczyć. Co się tyczy ruiny Oktawa, nie była to, niestety, bajka.
Pan de Rouxellay nie przypominał w niczem wujaszka z wodewilu. Dawny muszkieter, człowiek z najlepszego towarzystwa, za którym niegdyś szalały kobiety, umiał się dobrze zaprezentować, pamiętał dworne manjery minionego wieku, prawił dusery i rozumiał prawie wszystkie punkty Konstytucji. Mimo że kochał Burbonów ze szlachetną otwartością, że wierzył w Boga tak jak weń wierzy szlachta i czytywał tylko Quotidienne, nie był tak pocieszny jakby tego pragnęli miejscowi liberałowie. Mógł się śmiało pokazać w najlepazem towarzystwie stołecznem, byle mu nie mówić o Mojżeszu, ani o dramacie, ani o romantyzmie, ani o barwie lokalnej, ani o kolejach żelaznych. Został wiemy panu de Voltaire, hrabiemu de Buffon, Peyronnetowi i kawalerowi Gluck, muzykowi „kącika królowej“.
— Pani, rzekł do margrabiny de Listomère, którą prowadził pod ramię wchodząc na salony pani Firmiani, jeżeli ta kobieta jest kochanką mego siostrzeńca, żal mi go. Jak ona może żyć w tym zbytku, wiedząc że on mieszka na poddaszu? Czy ona nie ma duszy? Oktaw oszalał, aby lokować cenę swego zmarnowanego majątku w sercu tej...
Pan de Bourbonne należał do rodzaju Mamutów, znał tylko język dawnych czasów.
— No, a gdyby go był przegrał?
Strona:Honoryna; Studjum kobiety; Pani Firmiani; Zlecenie.djvu/163
Ta strona została przepisana.