godność ministra Stanu. Wiódł egzystencję mniej więcej podobną do egzystencji hrabiego de Sérizy[1], którego znacie, zdaje mi się, wszyscy, ale mniej rozgłośną, mieszkał bowiem ma Marais, przy ulicy Payenne, i nie, przyjmował prawie nigdy. Jego ascetyczne obyczaje i wytężona praca zabezpieczały jego życie prywatne od kontroli publiczności.
Pozwólcie, bym w kilku słowach odmalował swoje położenie. Znalazłszy w poważnym prowizorze kolegjum św. Ludwika opiekuna, ma którego wuj przelał swoje prawa, ukończyłem szkoły w ośmnastym roku życia. Wyszedłem z kolegjum równie czysty, jak żarliwy seminarzysta wychodzi z Saint-Sulpice. Na łożu śmierci matka moja wzięła od wuja przyrzeczenie, że nie zostanie księdzem, ale byłem tak pobożny, jak gdybym miał oblec sukienkę zakonną. Kiedym wyszedł z kolegjum, ksiądz Loraux wziął mnie do siebie i zapisał mnie na prawo. Przez cztery lata studjów, wymaganych do uzyskania stopni, pracowałem wiele, zwłaszcza poza suchą niwą jurysprudencji. Odstawiony od literatury w kolegjum, gdzie mieszkałem u prowizora, musiałem ugasić zdławione pragnienia. Najpierw przeczytawszy kilka nowoczesnych arcydzieł, pochłonąłem z kolei dzieła minionych wieków. Oszalałem na punkcie teatru, długi czas chodziłem do teatru codzień, chociaż wuj dawał mi tylko sto franków na miesiąc. Oszczędność ta, do której zmuszała starca jego tkliwość dla biednych, miała tem skutek, iż utrzymała pragnienia młodzieńcze w godziwych granicach. W chwili gdy wstępowałem do hrabiego Oktawa, nie byłem niewiniątkiem, ale uważałem swoje rzadkie wybryki za zbrodnię. Wuj był to człowiek tak prawdziwie anielski, tak lękałem się go zmartwić, iż w ciągu tych czterech lat ani razu nie spędziłem nocy poza domem. Zacny człowiek nie kładł się nigdy przed moim powrotem. Ta macierzyńska troskliwość miała większy skutek, niż kazania i wymówka, jakiemi w purytańskich rodzinach urozmaica się życie młodych.
- ↑ Blaski i nędze życia kurtyzany, Pierwsze kroki.