Strona:Honoryna; Studjum kobiety; Pani Firmiani; Zlecenie.djvu/24

Ta strona została przepisana.

już nie będzie we Francji budowało nigdy, schody, które zajmują tyle miejsca, co cały nowoczesny dom. Kiedyśmy szli po kamiennych stopniach, zimnych jak groby i po których osiem osób mogłaby iść rzędem, kroki nasze rozlegały się pod pustem sklepieniem. Miało się wrażenie, że się jest w katedrze. Poręcze bawiły oko cudami ślusarstwa, w których wypowiedziała się wyobraźnia jakiegoś artysty z czasów Henryka III. Spowici lodowatym płaszczem, który nam spadł na ramiona, mijaliśmy przedpokoje, salony w amfiladzie, z posadzką bez dywanów, umeblowane owemi cudnemi antykami, które z takiego salonu dostają się wprost do antykwarjusza. Wreszcie przybyliśmy do wielkiego gabinetu, pomieszczonego w bocznem skrzydle, którego wszystkie okna wychodziły na ogród.
— Ksiądz proboszcz od Blancs-Manteaux i jego siostrzeniec, pan de l‘Hostal! oznajmił drugi Labranche, którego opiece oddał nas ów teatralny lokaj w przedpokoju. Hrabia Oktaw, ubrany w spodnie ze strzemiączkami i szary flanelowy surdut, wstał od ogromnego biurka, zbliżył się do kominka i dał mi znak, abym usiadł. Ujął wuja za ręce i uściskał je.
— Mimo że sam należę do św. Pawła, nie mogłem nie słyszeć o proboszczu Blancs-Manteaux i szczęśliwy jestem, że mogę go poznać.
— Ekscelencja bardzo łaskaw, odparł wuj. — Przyprowadzam panu jedynego krewnego, jaki mi został. Daję go w podarku waszej Ekscelencji, a równocześnie mam uczucie, że daję memu chłopakowi drugiego ojca.
— Będę mógł panu odpowiedzieć w tej mierze, księże proboszczu, wówczas, kiedy się z pańskim siostrzeńcem wypróbujemy wzajem, odparł hrabia. — Jak panu na imię? rzekł zwracając się do mnie.
— Maurycy.
— Jest doktorem praw, wtrącił wuj.
— Pięknie, pięknie, rzekł hrabia, przyglądając mi się od stóp do głów.