Strona:Honoryna; Studjum kobiety; Pani Firmiani; Zlecenie.djvu/52

Ta strona została przepisana.

jakby siekierę, której rączkę stanowiła ta aleja. Mój mur miał odciąć trzy czwarte siekiery.
Hrabina była w rozpaczy, w zakłopotaniu swojem rzekła:
— Moja dobra Gobain, co to za człowiek ten amator?
— Hm, odparła, nie wiem czyby się go dało ułagodzić, bo robi wrażenie człowieka, który niecierpi kobiet. To siostrzeniec pewnego paryskiego księdza. Wuja jego widziałam tylko raz, godny starzec, bardzo brzydki, ale dziwnie miły. Możliwe (tak przynajmniej gadają), że to proboszcz podsyca w siostrzeńcu tę pasję do kwiatów, z obawy aby nie wpadł w co gorsze...
— Jakto?
— Ano tak, nasz sąsiad jest trochę tego... rzekła Gobain pokazując na głowę.
Spokojni warjaci są to jedyni ludzie, co do których kobiety nie żywią żadnych obaw sercowych. Zobaczycie w dalszym ciągu, jak trafnie postąpił hrabia, przeznaczając mi tę rolę.
— Ale cóż mu jest? spytała hrabina.
— Za wiele studjował, odparła Gobain, i zdziwaczał. Wreszcie — jeżeli już pani chce wszystko wiedzieć, co o tem gadają w sąsiedztwie — ma powody aby nie lubić kobiet...
— Ba, rzekła Honoryna, warjatów mniej się boję niż rozsądnych ludzi, pogadam z nim. Powiedz mu, że proszę aby przyszedł. Jeśli mi się nie uda, pomówię z tym księdzem.
Nazajutrz po tej rozmowie, przechadzając się po wytyczonych ścieżkach, ujrzałem, iż na pięterku firanki są odsunięte i kobieca twarz wygląda ciekawie. Pani Gobain podeszła do mnie. Spojrzałem w stronę willi i uczyniłem brutalny gest, jakgdybym mówił:
— Et! ja sobie drwię z waszej pani!
— Proszę pani, rzekła Gobain, która wróciła aby zdać sprawę z poselstwa, warjat prosił mnie, żebym go zostawiła w spokoju, utrzymując że każdy jest panem w swoim domu, zwłaszcza o ile nie jest żonaty.