— Ma słuszność, rzekła hrabina.
— Talk, ale powiedział wkońcu: „Przyjdę”, kiedym mu przedstawiła, że robi wielką przykrość osobie, żyjącej zupełnie samotnie i znajdującej rozrywkę w hodowaniu ulubionych kwiatów.
Nazajutrz, gest pani Gobain oznajmił mi, że jestem oczekiwany. W chwili gdy hrabina przechadzała się po śniadaniu, wyłamałem płot i podszedłem do niej. Byłem ubrany z wiejska: stare flanelowe spodnie ze strzemiączkami, grube saboty, stara kurtka myśliwska, kaszkiet na głowie, licha chustka na szyi, ręce ubabrane ziemią i motyka w ręku.
— Proszę pani, to właśnie pani sąsiad, krzyknęła Gobain.
Hrabina nie przestraszyła się. Ujrzałem wreszcie kobietę, którą postępowanie jej oraz zwierzenia hrabiego uczyniły mi tak interesującą. Było to w pierwszych dniach maja. Czyste powietrze, błękitne niebo, zieloność pierwszych liści, zapach wiosny, tworzyły ramę dla tej wcielonej boleści. Skorom ujrzał Honorynę, zrozumiałem miłość Oktawa oraz prawdę tego wyrażenia: „Niebiański kwiat!” Białość jej uderzyła mnie od pierwszej chwili swym osobliwym odcieniem bieli, jest bowiem tyleż kolorów białych, co czerwonych i niebieskich. Kiedy się patrzało na hrabinę, oko dotykało niemal tej delikatnej skóry, pod którą płynęła krew błękitnemi żyłkami. Za najmniejezem wzruszeniem, krew ta rozlewała się pod skórą niby lekka i różana fala. Kiedyśmy się spotkali, promienie słońca, przedzierające się przez wiotkie liście akacji, okalały Honorynę ową żółtą i płynną aureolą, jaką Rafael i Tycjan, jedyni z malarzy, umieli otoczyć głowę Madonny. Ciemne oczy wyrażały tkliwość i wesołość, ogień ich rzucał blask aż na twarz, poprzez długie spuszczone rzęsy. Ruchem miękkich powiek Honoryna siała jakiś czar, tyle było uczucia, godności, lęku, wzgardy, w sposobie podnoszenia lub opuszczania tych firanek duszy. Mogła człowieka zmrozić lub ożywić jednem spojrzeniem. Jej popielate włosy, niedbale związane, obejmowały czoło godne poety, szerokie, silnie sklepione, marzycielskie. Usta oddychały rozkoszą.
Strona:Honoryna; Studjum kobiety; Pani Firmiani; Zlecenie.djvu/53
Ta strona została przepisana.