gnąć wrażenie podobne temu, które ogarnia na widok hrabiny: ale u niej wszystko płynęło z rozkosznej naturalności, i ta naturalność, niepodobna do naśladowania, szła wprost do serca. Jeśli mówię o niej w ten sposób, to dlatego, że chodzi wyłącznie o jej duszę, o jej myśli, o subtelności jej serca, i mielibyście mi za złe, gdybym jej nie naszkicował.
Omal nie zapomniałem swojej roli człowieka wpół szalonego, brutalnego i wyzutego z rycerskości.
— Mówiono mi, że pani lubi kwiaty.
— Jestem kwiaciarką, proszę pana, odparła. Wyhodowawszy kwiaty, kopjuję je, niby matka, któraby była na tyle artystką, aby móc malować swoje dzieci... Czyż to nie mówi panu dostatecznie, że jestem biedna i niezdolna opłacić ustępstw, które chcę zyskać u pana?
— I czem się dzieje, odparłem z powagą sędziego, że osoba tak dystyngowana uprawia podobne rzemiosło? Czy, jak ja, stara się pani zatrudnić palce, aby dać spoczynek głowie?
— Zostańmy przy kwestji muru, odparła z uśmiechem.
— Właśnie jesteśmy przy fundamentach, rzekłem. — Czyż nie muszę wprzód wiedzieć, która z naszych dwóch zgryzot, lub, jeśli pani woli, z naszych dwóch manji, winna ustąpić drugiej?... Och, jaki ładny bukiet narcyzów; są tak świeże jak dzisiejszy ranek!
Trzeba wam wiedzieć, że hrabina stworzyła tam sobie istne muzeum kwiatów i krzewów, do którego wnikało jedynie słońce. Urządzenie tego sanktuarjum podyktował genjusz artysty a uszanowałby je najnieczulszy z kamieniczników. Klomby kwiatów, obmyślone z całą sztuką ogrodniczą i tworzące istne bukiety, działały kojąco na duszę. Ten ogród zamknięty, samotny, wydzielał kojące balsamy, budził same słodkie myśli, wdzięczne, rozkoszne nawet obrazy. Czuło się tam owo niezatarte piętno jakie nasz prawdziwy charakter wyciska na wszystkich rzeczach kiedy nas nie zmusza do posłuszeństwa rozmaitym potrzebnym zresztą obłudom, których wymaga społeczeństwo.
Strona:Honoryna; Studjum kobiety; Pani Firmiani; Zlecenie.djvu/55
Ta strona została przepisana.