Strona:Hordubal.pdf/121

Ta strona została skorygowana.

— No widzi pan — wywodził Gelnaj. — A miał w nim podobno więcej niż siedemset dolarów. Szukajcie tych dolarów, Karolku.
— Pan przypuszcza, że to jest morderstwo rabunkowe?
— Niczego nie przypuszczam, ale pieniędzy nie ma. Stary Manya widział je kiedyś u Hordubala. Manyowie chcą budować nową stodołę...
Biegl gwizdnął. — A, takie buty! A więc prawdziwym motywem były pieniądze!
— Mogłyby nim być — zgodził się Gelnaj. — Zazwyczaj bywają nim. Albo też na przykład zemsta, panie Biegl, to także rzetelny motyw. Hordubal wyrzucił Szczepana przez płot, w pokrzywy. Na to na wsi odpowiada się, Karolku, nożykiem. Może pan sobie wybrać motyw, który podoba się panu najbardziej.
— Czemu pan mi o tym mówi? — dąsał się Biegl.
— Żeby pan sobie mógł zrobić ten logiczny obraz — odpowiada Gelnaj z miną niewiniątka. — A zresztą mógł go Manya zabić i z powodu tego ogierka.
— Głupstwo!
— Dlatego właśnie ważne. W rodzinie mordują się ludzie tylko dla głupstwa, kochany panie Biegl.
Biegl pogniewał się i zamilkł.
— Nie gniewajcie się, Karolku — uspokajał go Gelnaj. — Ja wam za to powiem, czym Hordubala zabito. Koszykarską igłą.
— Skąd pan o tym wie?
— U Manyów taka igła wczoraj zginęła. Szukajcie jej, panie Biegl.
— Jak ona wygląda?
— Nie wiem. Podobna pewno do jakiegoś szydła. Ale więcej już nie wiem — dodał Gelnaj i bardzo uważnie czyścił fajkę. — Chyba to jeszcze, że Manyowie będą wywozić nawóz z gnojnika.