Strona:Hordubal.pdf/134

Ta strona została skorygowana.

Oskarżona — mówi przewodniczący — nie potrzebuje wstawać. Kto jest ojcem dziecka, które nosicie pod sercem?
— Juraj — szepce Polana z oczyma wbitymi w ziemię.
— Hordubal powrócił przed pięcioma miesiącami. Z kim więc macie to dziecko?
Polana milczy.
Stary Manya nie chce zeznawać. Szczepan ukrywa twarz w dłoniach, stary ojciec wysmarkuje łzy w czerwoną chustkę do nosa. Mimochodem, czy Manya nie zna tego przedmiotu.
Stary Manya kiwa głową. — To jest nasza igła do plecenia koszów. — I z dużym zadowoleniem sięga po nią, żeby ją wetknąć do kieszeni. — Nie, nie, ojcze, to musi zostać tutaj.
I Michał i Djula zrzekają się świadczenia. Sąd wzywa Marię Janosz. Czy chce świadczyć? Chce. — Czy to prawda, że brat wasz Szczepan namawiał waszego męża, żeby zabił Juraja Hordubala? — A prawda, proszę pokornie wysokiego sądu. Ale mój powiada, że nawet za sto par wołów tego nie zrobi. — Czy Szczepan miał stosunki z gaździną? — Juścić, że miał, bo sam się tym w domu chwalił. Zły człowiek z tego Szczepana, wysoki sądzie. Niedobrze było zaręczać z nim dziecko. No, chwała Bogu, że to się rozwiało. — A cóż? Czy bardzo gniewał się wasz brat, gdy go Hordubal wygnał? — Maria żegna się krzyżem świętym. — Ach ty mój Boże, jak ten czort! Nie jadł, nie pił, nawet nie palił.
Maria Janosz odchodzi, ale w drzwiach zaczyna płakać. — Żal mi jest, panie wielmożny. Proszę pokornie, czy mogę te grosze zostawić Szczepanowi, żeby sobie mógł kupić, co mu tam potrzeba? — Nie mateczko, pieniędzy nie zostawiajcie. Idźcie z Panem Bogiem.
Wołają Janosza. Czy chce świadczyć? — Jak wielmożni panowie każą. — Czy to prawda, że Szczepan namawiał was, abyście zabili Hordubala? — Świadek mruga oczami