Strona:Hordubal.pdf/19

Ta strona została skorygowana.

Nadąsany sklepikarz przy oknie ociera pot niebieską chustką. Może znowu powie: co za upał! Upał, proszę pana? Pan to nazywa upałem? Niechby pan posiedział w lowerdecku albo w głębi szybu, gdzie się kopie antracyt... Tam posyłają tylko niggerów, ale ja to wytrzymałem, yessr. Za siedem dolarów dziennie. Hallo, Hordubal! Hallo, you niggahs! Tak, panie, człowiek dużo wytrzyma. Koń już mniej. Tam w głębi nie mogli już trzymać koni do przesuwania wozów. Tam jest za gorąco, panie. Albo taki lower-deck na okręcie... Człowiek dużo wytrzyma, tyle tylko, że nie zawsze się dogada. Czegoś od ciebie chcą, a ty nie wiesz, o co tam chodzi. Krzyczą, wściekają się, wzruszają ramionami. Bardzo proszę, jak się mam w Hamburgu dopytać, którędy jedzie się do Krywej? Oni mogą krzyczeć, a mnie nie wolno. Ale do Ameryki jedzie się jakby nigdy nic. Jeden wprowadzi cię na statek, drugi już na ciebie czeka z tamtej strony, ale gdy jedziesz haj, haj, mój panie, nikt ci już nie pomoże. No, sir. Ciężka jest droga powrotna do domu.
Juraj Hordubal kiwa głową, później głowa kiwa się sama, trzęsie się ciężko, jakby nieżywa, i Juraj zasypia. Tłusta Żydówka koło okna zacisnęła usta z wyrazem oburzenia. Kuma z koszem na kolanach i obrażony sklepikarz spojrzeli po sobie wymownie. Tak, tak, tacy to dzisiaj ludzie. Jak bydło.

II

Co to za jeden, ten tam, co idzie po przeciwnym zboczu doliny? Patrzajcie no, co za jaśnie pan w butach! Może monter czy ktoś taki niesie czarną walizkę i idzie pod górę. Gdyby to było trochę bliżej, przyłożyłbym ręce do ust i huknąłbym na niego: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Która też godzina, proszę pana? Druga po południu, pastuszku. Żebyś nie był tak daleko, krzyknąłbym na ciebie, czyje krowy pasiesz, a ty byś może pokazał co i jak, że ta łaciata, ta łyska, ta z gwiazdką, ta czerwonka