Strona:Hordubal.pdf/80

Ta strona została skorygowana.

po trzy — więc dziewięć tysięcy, powiadacie, warte wasze gospodarstwo?
— Jakże to? Trzy razy trzy? — sierdzi się stary. — A spłata córki?
— Prawda zgodził się Hordubal. — No, to powiedzmy, trzynaście.
— E, nie, skądże znowu — kręci stary głową. — Żartujecie chyba, Hordubalu?
— Nie żartuję — obstaje Hordubal przy swoim. — Chciałbym wiedzieć, Manyo, ile też kosztuje takie gospodarstwo na równinie.
Stary Manya jest zakłopotany, Szczepan wytrzeszcza oczy. Czyżby pan Hordubal zamierzał kupić zagrodę Manyów?
— Takiego gospodarstwa nie dostalibyście nawet za dwadzieścia tysięcy — mówi stary wymijająco.
— Ze wszystkim, co tu jest?
Stary zachichotał. — Dobrzyście, Hordubalu. Miewamy w zagrodzie po cztery i po pięć koni.
— Ja pytam o cenę bez koni.
Stary Manya spoważniał. — A o co wam właściwie chodzi, Hordubalu? Przyszliście kupować gospodarstwo, czy zaręczać córkę?
Hordubal zaczerwienił się mocno. — Gospodarkę kupować — ja, i miałbym kupować gospodarkę na równinie? Błoto będę kupował, czy tak? Pręty na fujarki, co? Grzecznie dziękuję, Manyo, ale powiem od razu, o co mi chodzi. Jeśli się z sobą dogadamy i wasz Szczepan zaręczy się z Hafią, to gospodarstwo swoje przekażecie Szczepanowi. Po weselu wasz Michał dostanie ode mnie swoją spłatę i Djula także.
— A Maria? — wyrwał się Szczepan.
— No i Maria. Więcej nie macie już nikogo? Niech sobie Szczepan gazduje tutaj, w Rybarach.
— A Michał? — pyta stary nie rozumiejąc.