dzwonnik. — Nikt nawet się nie poruszy, jak i wczoraj! Co im się stało? A później gospodarz ma do mnie pretensję! Jakgdybym był winien, że to są hultaje... Ale dzisiaj już do nich nie pójdę; niech śpią, chociażby nawet do samego południa. Tem gorzej dla nich! A jeżeli zmuszą mnie do płacenia grzywny, to odejdę stąd zupełnie. Bezemnie będą mieli dużo kłopotu!
Jestem dla nich bardzo wygodny... przytem zupełnie mało ich kosztuję...
Dzwonnikowi przerwało jego rozmyślania mocne uderzenie pięścią w plecy; szybko się więc obrócił: stał przed nim wściekły Old-Nik. Dzwonnik nie dał mu czasu się wypowiedzieć i sam począł krzyczeć, łając nauczycieli, wychowanków, braci Old-Nik, sam zakład i grożąc, że ich opuści i oskarży przed sędzim. Cały zaś potok swej elokwencji zakończył w ten sposób: — Nic mnie nie powstrzyma przed wykonaniem tego, co powiedziałem; jeżeli nie oddacie mi mojej grzywny w sumie siedemdziesiąt pięć groszy, to opowiem wszystkim, co tu u was się dzieje, i że jesteście w porozumieniu z czarownicami; a przez to zgubię wasz zakład.
Old-Nik puścił na wiatr potok najwymowniejszych rozmyślań, znaczenia których dzwonnik nie mógł jednak docenić, ponieważ nic nie słyszał; ale wreszcie Old-Nik powinien był ustąpić dzwonnikowi i zwrócić mu siedemdziesiąt pięć groszy. Tamten zmiękł. Był tak delikatny, że nie zażądał żadnego wynagrodzenie za niesprawiedliwe zarzuty, czynione mu w tej sprawie.
Old-Nik począł dzwonić sam wówczas dopiero wszyscy się obudzili; tak samo, jak w przeddzień,
Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.