zadowolenie i zdziwienie nie miało granic; wszyscy mówili o czarnym człowieku i jego figlach; na obiad Karol szykował jeszcze jedną niespodziankę. Wiedział o tem, o której godzinie głuchy dzwonnik chodził do piwnicy po kwas. Karol poprosił o pozwolenie wyjść z klasy, schował się do ciemnej wnęki przy wejściu do piwnicy i zaczekał, aż przejdzie głuchy dzwonnik; wyśledził go śmiało, ale jednak zdaleka; gdy dzban był pełen kwasu, aż po same brzegi, Karol rzucił się do dzwonnika, powalił go na ziemię, zgasił świecę i przewrócił dzban. Dzwonnik wrzasnął z całej siły; Karol zaś schował się do swego ciemnego kąta; na krzyk przybiegł ze świecą kolega dzwonnika; Karol skorzystał z chwili, gdy tamten się schylał, aby się dobrze przyjrzeć co się przytrafiło jego koledze, skoczył do niego, zwalił go z nóg, zgasił również świecę i zdążył szepnąć na ucho; „czarny człowiek“. Kolega dzwonnika wrzasnął jeszcze głośniej. Na ten hałas przybiegł sam Old-Nik, którego Karol również zwalił z nóg i w ciemnościach wepchnął do błota, powstałego na miejscu, gdzie rozlano kwas.
Tę całą krzątaninę zakończył Karol, szybko zamykając drzwi na klucz i rzucił go na dach, sam zaś pośpiesznie powrócił do klasy, zajął swe miejsce i udawał pilnego ucznia, zajętego nadal nauką. Godzina kolacji minęła, nikt jednak nie dzwonił; w klasie i w kuchni wszyscy się dziwili, nie posiadając się wprost ze zdenerwowania; wreszcie pani Old-Nik zaniepokojona tem, że nie słyszy dzwonka i nie widzi swego męża, zaczęła go wołać i szukać; nagle posłyszała hałas, jaki dochodził jej od strony
Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/129
Ta strona została uwierzytelniona.