Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

starszego Old-Nika. Gdy posłyszałam, że wszyscy oni krzyczą, to zrozumiałem, że to właśnie krzyki Boksera spowodowały nawoływania pozostałych, którzy chcieli przyjść mu z pomocą. Z dzwonnikiem miałam sporo ambarasu, gdyż siedział przez cały czas u siebie: wreszcie wykorzystałam dogodną chwilę, gdy wyszedł.
Karol.
Pójdź, poradź im wszystkim zdjąć spodnie, z koszul zaś zrobić spódnice; ale o starym Old-Niku to już sam nie zapomnę.
Jak powiedziała — tak i zrobili. Każdy usłuchał rady. Wszyscy wyszli w nadziei, że podczas gdy będą przechodzili przez duży, ale próżny wówczas dziedziniec, nikt ich nie zobaczy; los jednak chciał, aby wszyscy jednocześnie opuścili swe miejsca i spotkali się na podwórzu, mocno skonfundowani swemi szkockiemi strojami. Wszyscy wychowankowie patrzyli tym, czasem na nich przez okna i drzwi. Powstrzymywany śmiech dzieci dolatywał uszu nieszczęśliwych pedagogów.
Old-Nik zatrzymał wychowawców, aby ich rozpytać. Spodziewał się zasięgnąć od nich pewnych wiadomości, według których mógłby wykryć winowajcę tego niezrozumiałego dla niego zajścia. Bokser wskazał przedewszystkiem na czarownice, w które inni do tej chwili nie wierzyli, ale dziwaczność tego ostatniego zajścia zachwiała ich niewiarę i wszyscy, a nawet sam Old-Nik, uwierzyli w czarownice. Po tej rozmowie w strojach nie mniej osobliwych, niż sama awantura poszkodowani odwrócili się do siebie plecami i każdy podążył do swo-