alny i po upływie dokładnie pięciu minut powrócił, gdy oddał papier Betty i wytłumaczył jej, że jest to jego obrona na wypadek okrutnego i złego traktowania, jakie zagrażało winowajcom.
— Oddaję ci Betty ten papier ze strachu, aby starszy Old-Nik, wydarłszy mi z rąk nie zniszczył tego.
— No, — rzekł zdenerwowany Old-Nik, — czy powiesz mi wreszcie?
Karol.
Tak, panie Old-Nik, gotów jestem... We wszystkich zajściach jakie miały miejsce w ciągu tych dni, jestem sam jeden winowajcą.
— Ty! ty! — zawołał Old-Nik, zeskakując ze swego krzesła i patrząc na Karola z najwyższem zdziwieniem. — Ty!
Karol.
Owszem, panie Old-Nik, ja sam jeden.
Old-Nik.
To niemożliwe, kłamiesz. Karol.
Owszem, mówię szczerą prawdę. Sam jeden wymyśliłem to wszystko i wszystko samodzielnie wykonałem.
Old-Nik.
Ale w jaki to sposób?
Karol.
Zaraz to panu wytłumaczę, zaczynając od dzwonka.
Old-Nik.
Od dzwonka? Więc to ty przeszkadzałeś dzwonić? Ależ to jest niemożliwe, ciebie ujrzanoby, po-
Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/148
Ta strona została uwierzytelniona.