pomysł jest niezły; każdy inny zawiódłby tu napewno.
— Betty, Betty! — rozległ się nagle głos gospodyni.
Betty.
Jestem tu, proszę pani.
Pani Makmisz.
Dobrze. Ale gdzie Karol? Przyślij go do mnie.
Betty.
Jużbym przysłała go do pani, gdybym miała klucz od śpiżarni; lecz nie mogę go odnaleźć.
Pani Makmisz.
Jest we drzwiach; zostawiłam go tam.
Betty.
Niema tam klucza, proszę pani, już patrzyłam.
Pani Makmisz.
Być nie może! Nie mógł przecie otworzyć drzwi od wewnątrz.
Betty.
Proszę zobaczyć; niema, proszę pani.
Pani Makmisz podniosła się, poszła zobaczyć i nie znalazła klucza.
Pani Makmisz.
To jest nieprawdopodobne! Dobrze pamiętam, że zostawiłam go we drzwiach. Karolu, Karolu, ależ odpowiadaj, nicponiu!
Odpowiedzi nie otrzymała. Twarz pani Makmisz zaczęła zdradzać zaniepokojjenie.
Pani Makmisz.
Cóż pocznę? Poza nim, nie mam nikogo, ktoby mi czytał głośno, gdy siedzę z robótką. Szukaj go, Betty! Cóż stoisz na jednem miejscu, jak policjant!
Betty.
Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.