Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

Cóż mogę uczynić, aby pani dopomóc? Nie mam przecie styczności z czarownicami!
Pani Makmisz (przestraszona).
Czarownice? Jakto czarownice? Czy sądzisz... że... czarownice?...
Betty. (udając zaniepokojoną)
Nic nie mogę powiedzieć, proszę pani; lecz z tym kluczem stało się coś niezwykłego... znikł tak dziwnie... A pozatem: Karol nie odpowiada! Czarownice go widocznie udusiły...
Pani Makmisz.
Boże mój! Boże mój! Co ty mówisz, Betty? To straszne! To okropne!...
Betty.
Proszę, niech pani będzie ostrożna i tu nie pozostaje... Zawsze miałam podejrzenia co do tej śpiżarni.
Pani Makmisz zawróciła, nic nie odpowiadając, i poszła do swego pokoju.
— Zmuszona byłam ją oszukać, — rzekła sama do siebie Betty; — lecz jest to wina mej pani, — nie moja; należało ratować Karola. Ale zdaje się, że woła mnie.
— Betty! — dał się słyszeć słaby głos.
Betty weszła i ujrzała swą panią, która ze strachem wskazywała jej palcem na klucz, który leżał na widocznem miejscu, na jej robótce.
Betty.
Mówiłem przecież. Teraz pani sama wie dobrze, kto położył ten klucz na pani robótce? Oczywiście, nie ja, gdyż byłam przez cały czas z panią.
Wesoły i tryumfujący widok Betty obudził jed-