natychmiast podpalę dom cioci, nie uprzedzając zupełnie o tem. Otóż... Gaszę.
Karol zgasił zapałkę.
Czy jestem jeszcze cioci potrzebny? — zapytał.
Pani Makmisz.
Wynoś się stąd! Nie chcę ciebie widzieć, niegodziwcze! Łotrze!
Karol.
Dziękuję, ciociu! Biegnę do Julji.
Pani Makmisz.
Zabraniam ci tam chodzić!
Karol.
Dlaczego? Daje mi przecie dobre rady.
Pani Makmisz.
Nie chcę, abyś tam chodził.
Zanim Karol stał zniedecydowany, jak ma się teraz zachować, ciotka zbliżyła się do niego, chwyciła pudełko zapałek, położone przez Karola na stole, szybko uderzyła go dwukrotnie w twarz i kopnęła w nogi zduzmionego Karola, wybiegła później ze swego pokoju, zamykając go na dwa spusty. — Baw się teraz, mój chłopcze, baw się aż do samej kolacji, a ja pójdę, opowiem o tobie wszystko Julji! — krzyknęła pani Makmisz przez drzwi.
Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.