Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

— Sądzę, że Julja ma rację, — rzekł; — ciotka byłaby mniej zła, gdybym był lepszy; byłbym nie taki nieszczęśliwy, gdybym miał więcej cierpliwości, gdybym mógł być pokorny względem Opatrzności, jak Julja!... Biedna Julja! Jest przecie niewidoma! Zawsze sama, gdyż siostra jej idzie do pracy! Nudzi się ciągle całemi dniami... nigdy się nie skarży, nigdy się nie gniewa! Zawsze dobra, zawsze jest uśmiechnięta! Coprawda, nieco starsza odemnie! Ma piętnaście lat, a ja dopiero trzynaście... Lecz to wszystko jedno, i w piętnaście nie będę taki dobry, jak ona! Nie, nie mogę się powstrzymać, aby z tą wstrętną ciotką nie gniewać się... Ale co to słyszę? — przemówił nagle, podnosząc się. — Cóż to za hałas?.. Tak, cóż to takiego?.. I te przeklęte drzwi są jeszcze zamknięte! Ale! Dobra to myśl! Wybiję szybę we drzwiach i wylazę.
Karol chwycił szczypce, uderzył niemi z całej siły w szybę jednej z ram drzwi, a wysunęwszy głowę i plecy do utworzonego otworu, — przelazł po wielkich trudach, zraniwszy się nieco w ręce i w plecy; znalazłszy się na podwórzu, zbiegł po schodach i wpadł do kuchni, gdzie nikogo nie było; następnie wyskoczył przez drzwi, prowadzące na ulicę. Znalazł się wśród licznego tłumu, w samym środku którego, na ręku kilku osób, spoczywała pani Makmisz; za nią prowadzono człowieka w bluzie. Pani Makmisz krzyczała, prowadzony człowiek wymyślał, pozostali zaś krzyczeli i wymyślali wszyscy razem; do tego hałasu dołączyły się również przerażliwe krzyki Betty, która, aby się przypochlebić pani Makmisz, sypała jak z rękawa przekleństwa i wymysły na głowy wszystkich, towarzyszących jej ludzi. Wszyscy weszli przez drzwi, otworzone przez