Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.

nie sędzio,... nie zły, ale zapalczywy. Wówczas zacząłem odpowiadać... no i uderzyłem batem, od tego jestem przecie woźnicą, panie sędzio... Z końmi, pan wie, nie można się obejść bez bata. Na nieszczęście, podstawiła mi swe oczy właśnie naprzeciwko bata; lecz to nie sprawiło jej większego bólu, panie sędzio; krzyczała, żem ją skaleczył, lecz widzi tak samo, jak pan albo ja; dowodem jest to, że widziała, jak pan tu wszedł, bawi więc mnie tylko, jak się skarży, na jakąś wyrządzoną jej krzywdę; jestem pewien, że pan sędzia nie da jej ani grosza.
Świadkowie.
Panie sędzio, woźnica mówi samą prawdę; byliśmy wszyscy świadkami.
Pani Makmisz.
Jak? Nieszczęsny, pan jest moim rodakiem i występuje przeciwko mnie, aby potakiwać złoczyńcy, złemu cudzoziemcy-rozbójnikowi?
Sędzia.
Pani Makmisz, pani zmusi mnie do spisania na panią protokułu. Proszę być spokojną i wierzyć mi, jeżeli ktoś jest winien, to tylko właśnie pani; pani pierwsza rozpoczęła wymyślać i pani pierwsza uderzyła; a jeśli pani rozpocznie sprawę, to sama zapłaci grzywnę, w żadnym zaś wypadku ten woźnica, który robi na mnie wrażenie człowieka uczciwego, aczkolwiek nieco zapalczywego, jak sam to zresztą o sobie powiedział. Więcej nie mam nic tu do roboty. Odchodzę i przyjdę wkrótce, aby posłyszeć od pani i powiedzieć pani parę słów.
Zanim pani Makmisz oprzytomniała ze zdziwienia i zanim zdążyła powiedzieć chociaż jedno słówko sę-