Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/59

Ta strona została uwierzytelniona.

ominę okazji i pozłoszczę ciotkę, przestając jednocześnie udawać bardzo uprzejmego.
Betty.
Jutro będę miała te daszki, mój biedny Karolku; licz na mnie; obronię cię przed pobiciem o ile będę w stanie to uczynić.
Karol.
Wiem o tem, moja dobra Betty; zawsze mnie broniłaś, byłaś dla mnie wiernym przyjacielem i za to kocham cię z całego serca tak samo jak Julję; kocha ona mnie również, zawsze dodaje mi otuchy i udziela rad... Jednak muszę przyznać, że nie zawsze jej słuchałem.
Betty.
Przecie rady jej są łatwe do wykonania! Trzeba tylko zawsze ustępować i być posłusznym.
Karol,
Mi się zdaje, że naogół Julja ma rację; ale brak mi słodyczy i cierpliwości Julji. Gey moja ciotunia mnie draźni lub znieważa, nie posiadam się z gniewem: czuję, że we mnie wszysto wre. Gdybym w tym czasie się nie powstrzymywał to sądzę, że okazałbym się od niej silniejszy, a więc nie wyszłaby żywa z pod moich pięści.
Betty.
Jednak trzeba opowiedzieć Julji o tem, jakiego o niej zdania jest ciotunia.
Karol.
A poco? Gdybym opowiedział Julji wszystko, com słyszał, to tylko zmartwiłoby to niewidomą i żadnej nie dałoby korzyści; wie, że ciotunia jej nie lubi, a więc to wystarczy.