Karol.
Nie, nie — to jest tylko coś bardzo śmiesznego. Zanim jednak mnie zamkną, chcę zażartować z mej cioteczki, i to tak cudownie zażartować, że już się więcej nie podniesie.
— Karolu! — zawołała przestraszona Julja, — nie pozwolę ci na to! Błagam cię, — łagodnie dodała zasmucona.
Karol.
Ależ moja dobra Juljo, nie chcę jej ani bić, ani też jej zabijać; chcę tylko napisać do pana Blakdaja, który prowadzi sprawy mojej ciotki; poproszę go, aby przyjechał mi dopomóc, aby obronił mnie przed ciotką, uwolnił od jej opieki, wogóle dał mi możność zamieszkać gdzieś w innem miejscu, aby tylko nie przy niej. Niema w tem nic złego, mam nadzieję?
Julja.
Oczywiście, że nic złego, mój przyjacielu; dobrze nawet uczynisz, jeżeli napiszesz do tego pana.
Karol.
Ponieważ aprobujesz mój zamiar, natychmiast napiszę.
Julja.
Dobrze; siadaj przy stołe mej siostry; w szufladce na prawo znajdziesz wszystko, co jest potrzebne do napisania listu; nie będę ci przeszkadzała, zajmę się robieniem na drutach.
Karol usiadł przy stole i natychmiast zabrał się do pracy. Długo i starannie pisał, wreszcie skończył i westchnął z ulgą.
Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/96
Ta strona została uwierzytelniona.