Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/11

Ta strona została przepisana.

się z zadowoleniem w wielkiem, weneckiem zwierciadle, okrywającem ścianę salonu.
Wyglądała istotnie wspaniale. Wyższa nieco niż przeciętnie, smukła, gibka jak wąż miała obcisłą, ciemnobłękitną suknię jedwabną. Dyskretny dekolt pozwalał się domyślać raczej niż widzieć marmurowo biały biust, a wytworne ramiona musiałyby przykuć oczy każdego rzeźbiarza, przecudnymi kształtami.
Ciężkie, w prosty węzeł zwite jasne włosy, barwy z lekka rudawej wieńczyły szczupłą twarzyczkę. Subtelnie wykrojone usta harmonizowały przedziwnie z nosem o cienkim grzbiecie.
Wielkie oczy koloru szarego nadawałyby całemu obliczu wyraz czarodziejski wprost, gdyby nie to, że nazbyt silnie sklepione brwi stanowiły dziwną cechę dumy i uporczywości.
Ale całość była tak fascynująca, że Elżbietę Lehndorff-Seilern zaliczano z całą słusznością w kołach towarzyskich Wiednia, do najpiękniejszych dziewcząt.
Zwróciła się znowu do siostry, młodszej o jakichś lat sześć.
— Ellen! Gdybyś wiedziała, jak drogo ko-