Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/123

Ta strona została przepisana.

Bodenbach zadał jeszcze kilka pytań odnośnie do przebiegu wydarzeń podczas uroczystości weselnej, poczem poprosił o rozmowę z Elżbietą.
Siedziała w wielkim fotelu klubowym, zaś Bodenbach chodził po pokoju. Drganie mowy świadczyło o wzburzeniu, ale nie patrzyła mu w oczy, tylko na ścianę. On odsunął włosy z wysokiego czoła.
— Elżbieto! — powiedział. Dzień zakończył się inaczej, niżeśmy myśleli wszyscy.
Drgnęła konwulsyjnie.
— Dziwne szczęście uczyniło panią małżonką Erno Szalaya, nie dopuszczając jednocześnie byś pani została naprawdę żoną jego. Ojciec pani potwierdził mi przed chwilą, że jesteś bogata i niezależna. Życie otwarte na ścieżaj i wszelki luksus możliwy. Ja zaś, jako dobry, stary przyjaciel uczynię wedle sił wszystko co trzeba, by nie dosięgło pani oszczerstwo, by nie podkreślano, że gwałtowna śmierć Szalaya była dla niej szczęściem.
Elżbieta zacisnęła kurczowo dłonie, on je-